Jedziemy „do Kortowa” czy „na Kortowo”?
Dzień dobry,
jak powinno się mówić Jadę NA Kortowo czy Jadę DO Kortowa? W domyśle chodzi ogólnie o teren kampusu.
Pozdrawiam
Jarek
Problem łączliwości przyimków na lub do z nazwami geograficznymi może przysporzyć kłopotów. Ogólna zasada mówi, że przyimek do łączy się z obiektami postrzeganymi jako odrębna, zamknięta całość, zaś na – z obiektami, które są częściami jakichś większych całości. Jako wyodrębnione całości traktujemy np. państwa, miasta, kontynenty, a więc mówimy: jadę do Grecji (Afryki, Poznania itd.). Gdy zaś obiekt jest traktowany jako część czy też fragment (jest np. regionem geograficznym, dzielnicą, częścią wsi itp.), wówczas stosujemy przyimek na i mówimy: jadę na Mazowsze, na Śląsk, na Mokotów. Kortowo jest nazwą dzielnicy, powinno zatem teoretycznie wymagać połączenia z przyimkiem na, tymczasem jednak w Olsztynie raczej przeważa tendencja do mówienia: jadę do Kortowa. Skąd się to bierze? Jak wiadomo, przesuwają się granice geograficzne miast, które w miarę rozwoju terytorialnego „wchłaniają” dawniejsze podmiejskie wsie czy osady, które były samodzielnymi, wyodrębnionymi całościami. Tak stało się z podolsztyńskimi Jarotami czy Dajtkami dawnymi wsiami, a obecnie dzielnicami Olsztyna. Mówi się więc na Jaroty czy na Dajtki i chyba nawet starsi, pamiętający jeszcze dawniejszy Olsztyn mieszkańcy użyją takiej właśnie formy. Konstrukcja jadę do Kortowa wprowadza pewną niekonsekwencję do tej ogólnej zasady. Wynika to być może z postrzegania tego fragmentu miasta jako pewnego osobnego bytu, odrębnej całości na mapie Olsztyna: jest to część miasta znacznie oddalona od centrum, tu mieści się uniwersytecki kampus (a więc w jakiś sposób wyodrębniona całość). Choć administracyjnie Kortowo to część Olsztyna, to językowo jakby nie do końca. Osoby nieznające olsztyńskiej specyfiki mogą mówić (i pewnie mówią) jadę na Kortowo (bo czują, że obowiązuje tu podobna zasada, co w konstrukcjach na Bielany, na Żoliborz czy nawet na Zatorze), olsztynianie raczej tradycyjnie jeżdżą do Kortowa. Podobnie jak mieszkańcy Krakowa nie jadą na Nową Hutę, tylko do Nowej Huty, mimo że ta nie jest już dawno samodzielnym miastem, tylko jedną z dzielnic. Podobne przykłady można zapewne podać także z innych większych miast.
Na marginesie można wspomnieć, że niektóre inne nazwy, teoretycznie łączące się z przyimkiem do uparcie są w polszczyźnie łączone z na: jadę na Węgry, na Słowację, na Litwę czy na Ukrainę. Jest to więc sytuacja odwrotna niż w omawianym przykładzie – mamy oto nazwy samodzielnych państw, które językowo traktujemy jako regiony czy dzielnice. Były to jednak tradycyjnie fragmenty dawnej wielkiej strefy wpływów Rzeczypospolitej, i w języku tego rodzaju ich postrzeganie zostało utrwalone, zapewne też z tego powodu, że były i są stosunkowo często używane. Widać wyraźnie, że mimo obowiązywania ogólnej reguły, pewne nazwy geograficzne mogą być kłopotliwe, wyjątkowo łącząc się nie z tym przyimkiem, którego byśmy się spodziewali.